KANION SZARYŃSKI. Perła przyrodnicza KAZACHSTANU. cz. 1

Jak to się zaczęło…

Tak naprawdę od samego początku głównym celem mojego wyjazdu do Kazachstanu był Kanion Szaryński. Kiedyś przeglądając strony w internecie, natrafiłem na niesamowite zdjęcia kanionu i do tego stopnia zachwyciły mnie, że postanowiłem sprawdzić, gdzie to u diabła jest. Jakież było moje zdziwienie, że wcale nie jest to Wielki Kanion Kolorado, a jedynie jego młodszy brat za wschodnią granicą. Pomimo tego, że nie tak wielki, to równie piękny. W tym momencie stało się oczywiste, że muszę go zobaczyć na własne oczy. Tak jak pisałem w pierwszej części mojej relacji, żeby tam dotrzeć, trzeba pokonać trasę samolotem z Warszawy do Budapesztu, z Budapesztu do Astany, z Astany przelecieć do dawnej stolicy Kazachstanu Ałmaty (loty bezpośrednie są dużo droższe).

Kanion Szaryński.

Czego się nie robi, kiedy ma się w głowie taki fantastyczny plan. My podróżnicy doskonale wiemy, że jeżeli coś nas zafascynuje, na czymś się zafiksujemy mocno, to nie ma rzeczy niemożliwych, a jeżeli bardzo tego chcemy, to drzwi do realizacji zamierzenia same się otwierają, a droga do osiągnięcia celu okazuje się równie fascynująca, jak miejsce, do którego zmierzamy. Zazwyczaj jest pełna przygód, ciekawych znajomości, fajnych miejsc i zaskakujących sytuacji. No i pysznych smaków, innych niż u nas w Polsce.

Po drodze poznaję wielu ciekawych ludzi. W Astanie spotykam Niemca, który samotnie przemierzał Kazachstan, Armenię, Azerbejdżan i Kirgistan. Wspólnie z Adriano wypijamy niedoszły prezent z Kazachstanu, połowę nocy rozmawiając o życiu i polityce.

Podróżowanie naprawdę jest fascynujące. Tak jak pisałem wcześniej, zanim dotarłem do Ałmaty, spędziłem kilka dni w Astanie, nowoczesnej i młodej, bo zaledwie dwudziestoletniej stolicy Kazachstanu. Miasta z aspiracjami na wyjątkowo nowoczesną metropolię, pełnego śmiałych i ciekawych rozwiązań architektonicznych. Muszę przyznać, że już sama podróż pociągiem z Astany do Ałmaty była dla mnie bardzo ciekawą przygodą.

Astana rośnie w szybkim tempie.

Trochę historii

Zawsze chciałem zobaczyć bezmiar kazachskiego stepu. Patrząc przez okna pociągu, myśląc sobie, jak to mogło wyglądać w czasie wojny, gdy Polacy masowo byli wywożeni do Kazachstanu oraz na Syberię. Widząc ogrom przestrzeni, mogłem sobie wyobrazić, jak wyglądało otwarte więzienie dla naszych rodaków, który jadąc wagonami w warunkach uwłaczający ludzkiej godności, po wielu tygodniach docierali do Kazachstanu, a tam wypuszczono ich z wagonu w samym środku stepu. Dookoła nic nie ma, tylko pustka, wielka płaska przestrzeń, bez drzew, a z góry palące słońce. Będąc w tym miejscu, zrozumiałem, jak tragiczna musiała być sytuacja tych ludzi.

Widzicie, podróże nie tylko pokazują piękne krajobrazy, ale skłaniają do refleksji, pobudzają naszą wyobraźnię i poszerzają horyzonty. Dlatego warto podróżować, a jak mówi arabskie przysłowie „Ten, kto żyje, widzi dużo. Ten, kto podróżuje widzi więcej”.

Ałmaty dawna stolica Kazachstanu

Do Ałmaty docieram wczesnym rankiem, żegnam moją współtowarzyszkę podróży, przesympatyczną starszą panią i staję przed hotelem Holiday Inn. Miałem trochę szczęścia, bo rezerwując hotel, udało mi się skorzystać z okazji. Promocja Point Breaks w sieci hotelowej IHG dała mi możliwość nocowania w stawce 5000 punktów za jedną dobę. Aktualnie mało jest okazji w podobnej stawce punktowej, jeśli chodzi oczywiście o atrakcyjne lokalizację.

Mimo wszystko w Ałmaty nie ma problemu ze znalezieniem fajnej i niedrogiej kwatery. Jeśli nie ten hotel, śmiało wybierzcie inny, jest naprawdę duży wybór. Jakie są sposoby na znalezienie noclegu, piszę w jednej z części mojej relacji tutaj.

Teraz obiecana śmieszna historia, o której wspominałem na początku opowieści o Kazachstanie. Staję przy recepcji, no i tak jak zawsze zaczynam się meldować w hotelu. Zamieniam z recepcjonistą kilka zdań po angielsku. Jestem trochę zmęczony po podróży i nagle słyszę propozycję – Pan recepcjonista mówiąc piękną polszczyzną pyta, czy nie mam ochoty rozmawiać po polsku. Słucham? pytam i robię wielkie oczy! Ale jak to? Taki szmat drogi, a ja tu słyszę polski, gdzie się pan nauczył mówić w moim ojczystym języku? I tu słuchajcie kolejne zaskoczenie, człowiek oznajmia, że przez kilka lat pobierał nauki w szkole pszczelarstwa pod Lublinem. Gdzie? pytam. Pod Lublinem? Nigdy w życiu nie słyszałem o takiej szkole. A on na to, że właśnie ją ukończył.

Życie pokazuje, że po ukończeniu szkoły pszczelarstwa w Polsce, śmiało można zostać recepcjonistą w hotelu Holiday Inn w Kazachstanie :). Jak również możliwa jest sytuacja odwrotna: po ukończeniu szkoły hotelarskiej, można zająć się hodowlą pszczół…. dlaczego nie 🙂

Śmiejąc się pod nosem, znajduję swój pokój. Uwielbiam ten moment, kiedy mogę odpocząć w dobrych warunkach i zebrać siły do dalszej drogi. Dodatkowo dzięki drobnej usterce w pokoju dostaję w gratisie śniadanie, bardzo to miłe z ich strony, nieprawdaż?

Coś na ząb…

Osobiście nie przepadam za kuchnią hotelową, zazwyczaj szukam miejsc, w których jedzą miejscowi. To dla mnie gwarancja, że jedzenie jest świeże, smaczne i niedrogie. Niedaleko hotelu znajduje właśnie taką stołówkę. Za ladą wszystko wygląda smacznie i świeżo, szybko komponuje zestaw śniadaniowy składający się z kilku mant, jakieś surówki  i czegoś do picia. Wyobraźcie sobie, że za to wszystko płacę jedyne 6 zł. Z pełnym brzuszkiem, najedzony i zadowolony ruszam w miasto.

Manty to duże pierogi w kształcie sakiewek z farszem z wołowiny lub baraniny. Manty to po prostu dalekowschodnie pierogi!

Jak się przemieszczać się po mieście?

Ten dzień poświęcam raczej na swobodne, bezstresowe oglądanie. Nie napinam się, nie chcę za wszelką cenę zobaczyć wszystkich zabytków w mieście, chcę raczej odpocząć i pospacerować. W międzyczasie decyduję się na wypożyczenie roweru miejskiego. Nie jest to prosta sprawa, ale jak widać, jest to możliwe. Dla osób zainteresowanych mogę opisać to dokładnie w oddzielnym poście.

Oczywiście są różne możliwości poruszania się po mieście, można jeździć autobusami, metrem, jednak jazda rowerem jest dużo przyjemniejsza, niż wszystko inne. Nie polecam autobusów, szczególnie w godzinach szczytu, autobusy są stare i bardzo często stoją w korkach. W centrum jest mnóstwo spalin, a w autobusie tłoczno i koszmarnie gorąco. Ja tylko raz popełniłem ten błąd i powiedziałem sobie, że nigdy więcej. Wybierzcie jakąś inną formę przemieszczania się po mieście np. metro, które jest nowiutkie i nowoczesne.

Niestety była stolica Kazachstanu, Ałmaty to jedno z 10 najbardziej zanieczyszczonych miejsc na świecie. A mimo to góry i świeże powietrze są na wyciągnięcie ręki.

To zawsze jest jakaś opcja, chociaż osobiście proponuję wybrać Ubera. Jest naprawdę niedrogi i wszędzie szybko dojedziecie, nie marnując czasu na szukanie odpowiednich autobusów, kupowanie biletów itd. Oszczędzajcie czas, to przecież wasze wakacje. Zbierajcie siły, podróżując wygodnie.  Wyobrażacie sobie, że w Astanie na przykład 16-kilometrowy odcinek z jednego końca miasta do lotniska kosztował mnie raptem 1550 tenge/16 zł. Kierowca kilka razy pokazywał mi cenę na smartfonie, pytając, czy naprawdę decyduję się na tak wysoką stawkę.

Przykładowe ceny przejazdów Uberem. 100 Tenge = 1 zł

Ałmaty w przeciwieństwie do Astany jest pełne zieleni. Dużo tu skwerów i parków. Po długim spacerze postanowiłem, jeszcze dzisiaj podjechać na dworzec autobusowy. Lubię dzień wcześniej sprawdzić, jakie są ceny i godziny odjazdu. Ponieważ następnego dnia zaplanowałem wyprawę, która była moim głównym celem podróży, nie chciałem być czymś zaskoczony.

Ałamty, dawniej "Ałma-Ata" w dosłownym tłumaczeniu z języka kazachskiego znaczy "Ojciec Jabłek"
Ałamty, dawniej „Ałma-Ata” w dosłownym tłumaczeniu z języka kazachskiego znaczy „Ojciec Jabłek”

Dworzec autobusowy Sayakhat

Na dworcu Sayakhat pytam, o której odjeżdża marszrutka w kierunku kanionu. Okazuje się, że bardzo wcześnie rano o 7:00!!! Busik nie dojeżdża bezpośrednio do kanionu, przejeżdża obok w odległości 10 km, docelowo jedzie do Narynkoł. Cena biletu w granicach 2000 tenge (20 zł) za przejazd to naprawdę korzystna oferta. Czy wiecie, jakie są ceny w biurach podróży? Wyobraźcie sobie, kiedy zapytałem się, jaką mają dla mnie ofertę, to wyszło na to, że cena wahała się w granicach nie 30000 (300 zł) do 25000 tenge, a po negocjacjach zeszła do 20000 tenge, ale to i tak było dość dużo. Najlepsze ceny dostaniecie, jeśli będziecie w Ałmaty akurat w czasie weekendu. Wtedy zorganizowane wycieczki są tańsze, a cena za dojazd do kanionu będzie dużo, dużo niższa. Wróciłem do hotelu, aby tego dnia odpocząć i zrelaksować się przed jutrzejszą wyprawą.

Ałmaty by night.
Z dworca Sayakhat raz dziennie jedzie busik do Narynkoł.

Panie „Szaryński”, dzisiaj się widzimy

Pobudka 6:00 rano. Problemem jest to, że śniadanie serwowane jest od 7:00. Po krótkiej rozmowie z kelnerem dostaje zgodę na to, aby wejść pół godziny wcześniej. W ekspresowym tempie zaczynam próbować różnych lokalnych pyszności. Chciałbym zostać tu trochę dłużej, ale Kanion Szaryński wzywa.

Tak serwuje śniadania hotel Holiday Inn w Ałmaty.

Szybko uruchamiam Ubera i w ciągu 10 minut samochód zatrzymuje się przed wejściem do hotelu. Na dworzec autobusowy Sayakhat, mówię i zamykam drzwi. Ruszamy w kierunku dworca, nie ma jeszcze dużego ruchu w mieście, za wcześnie, tak więc bezproblemowo dojeżdżamy przed czasem. Kierowca wyjątkowo miły i rozmowny, więc w dobrym humorze opuszczam auto. Wysiadam na dworcu, a tam okazuje się, że muszę czekać.

Nie spuszczałem z oczu mojego busika do Karynkoł.

Nie ma chętnych w tym kierunku, a zasada jest taka, że dopóki nie zbierze się odpowiednia ilość pasażerów, busik nie pojedzie. Znajduję jakąś małą dworcową kafejkę z widokiem na busa.  Zamawiam herbatę (pełne menu) i czekam, a po dwóch godzinach okazuje się, że jest zaledwie parę osób.

Hurra! Mamy komplet pasażerów

Bardzo sympatyczny staruszek, który wyglądał, jak mistrz z klasztoru Shaolin opowiada mi o swojej wielodzietnej rodzinie. Ma 10-cioro dzieci i to dla niego jest ok, kiwam głową z podziwem. Nieźle.

Po kolejnych 30 minutach kierowca decyduje, że nie pojedzie busem (za mało osób), a my musimy przejść w inne miejsce, gdzie zaparkowany jest mniejszy samochód. Mamy 4 osoby na pokładzie. 

Ale żeby nie było tak kolorowo, zaczynamy krążyć po przedmieściach. Kierowca wykonuje kilka telefonów i po godzinie w aucie siedzi matka z dzieckiem i młody chłopak. Nareszcie możemy jechać, choć zrobiło się trochę ciasno. No trudno, najważniejsze, że już jedziemy uff.

Sympatyczny staruszek obok podpytuje mnie, skąd jestem i nagle zaczyna wymieniać połowę nazwisk polskiej reprezentacji piłki nożnej oraz na koniec dorzuca jeszcze nazwisko Szpakowskiego. Odwracam się do niego, otwierając oczy ze zdumienia. Spróbujcie wymienić chociaż jednego zawodnika z Kazachstanu, tak słucham….

Około południa samochód nagle zwalnia i wszyscy wysiadają. Pytam co się dzieje? Na to jeden ze staruszków zdecydowanym głosem komunikuje, że teraz jest obiad. Wszyscy udają się na stołówkę i siadają przy jednym dużym stole. Składamy zamówienia. Karta nic mi nie mówi, ale starszy pan pewnie wskazuje na pozycję nr 7 mówiąc, to jest dobre. Może i było dobre, ale bez przesady.

Co byście wybrali na moim miejscu?

Na koniec wszyscy podchodzimy do kobiety siedzącej przy biurku obok drzwi wejściowych. Dla każdego czekał już rachunek. Jeszcze 5 minut i siedzimy w samochodzie. Ruszamy, zostało już niewiele drogi do pokonania.

Już prawie jestem

Po godzinie samochód zaczyna zwalniać w miejscu, w którym dookoła nic nie ma. Od kierowcy dostaję informację, że Kanion Szaryński jest zaledwie 10 km od drogi. Przecież tam nic nie ma panowie. Kierowca wskazuje mi ręką kierunek. W miłych nastrojach wymieniamy uściski, a po chwili Kazachowie ruszają w dalszą drogę.

Pomyślałem sobie trochę słabo, bo jestem pośrodku niczego! „No way” mówię i siadam przy drodze, czekając na coś, co będzie jechało w moim kierunku. Nie uśmiecha mi się iść 10 km przez otwarty step, w oddali widząc rozkopaną drogę i jakieś prace drogowe. Jeszcze parę lat i kanion stanie się bardziej znany, lecz na razie to wciąż dzikie, nieznane miejsce, do którego docierają tylko pasjonaci przyrody.

Cdn…


Jeśli zaciekawiła cię moja opowieść, to obserwuj bloga. W kolejnej części dowiesz się więcej o Kanionie Szaryńskim…

Spotkajmy się na Instagramie 

No Comments

Leave a Comment